Wśród pól i ciszy
lasu wędruję sobie
miedzą,słyszę
skowronka co głosem
zboża do góry
podnosi,zieleni i złoci,
opada i wieści
ziemi na skrzydłach swoich
do nieba zanosi,maki
podziwiam takie
czerwone i kwiatem
piękne i z owocem,
tak nie skażone,
zdrowego smaku pełne.
Kładę się wśród
pszennych kłosów chleba
i patrzę na
niebo,na chmury,na radość
słonka
śpiewającego,słyszę szelesty wokół,
owadów i małych
gryzoni i ptaków,widzę
mrówki swe tony
noszące w podziemne
spichlerze,o,bocian
po niebie płynie,szuka
wodnej krainy,gdzie
w myślach zastygnie.
Koło stawu
przysiadłem zachęcony wodą,
cichutko stawidłem
szemrzącą i pluskiem
żaby spłoszonej
mym krokiem,kaczą mamą
ze stadkiem żółtych
maluszków pływającą
i gąską co syczy
groźnie na swoją pastuszkę
i głosem fujarki
wierzbowej z oddali szelestem
płynącej, jak
życie melodyjnym brzmieniem.
Wchodzę do lasu
cieni drzew szumiących,
stąpam po mchach
zielonych wilgocią czystą
nabrzmiałych, wśród
głosów ptasich cichutko
fiurlających i srok
skrzeczących sygnałów,
a wokół
borówkowym kolorem i jagodowym
smakiem wyspy
owocowe dywanem rozesłane
muśnięte
zakręconym poziomek aromatem.
Z lasu, łąk
pastwiskiem i ścieżką przez sady
o smacznych owocach
jeszcze niedojrzałych,
przez ogródki polne
z agrestem,kapustą,
pietruszką,selerem
i groszkiem pachnącym,
biorę,ocieram,gryzę
kawałek marchewki-
jakiś smak
wiejski,pyszny soczysty i miękki
bez mycia,skrobania
i zabiegów miejskich.
Wieś coraz
bliżej,słychać szepty odgłosów
tłumionych
przestrzeni pięknem i ogromem
wolności,tak
wielkiej,że aż prosi się choć
o trochę dla niej
swobody i dla ciszy litości,
bo kiedyś nawet
pamięć zapomni gdzie była,
gdy życie jak wagon
ostatni, naturę zabije,
czy powiesz
człowieku,że na ziemi żyjesz?
Bytom 18-04-2016