w
zmrożonym oddechu,serce płomieniem litości
zgasiłaś
i teraz jesteś na szkle obrazem nieszczerym,
myślą
uwiędłą i sensem mojego życia przekwitłym,
zamknięciem
i niedokończeniem jesteś,a na resztę
dni
bólem istnienia,upadłą nadzieją nie do zdobycia,
zamknąłem
się za swoją bólu bramą,na świat patrzę
z
rękawa piżamy,świt maluje mi zmęczenie nowe
źrenicą
niewyspania,w ustach smak kawy gorzkiej pali
wrzątkiem
myśli zagotowanych,oczy gasnące wsiadają
pomału
do windy śmierci kierunkiem zjazdu wciśniętym,
a
reszta radości zmięta jak wiersz dawno przeczytany
ginie
smakiem w ramionach bezlitosnej zimnej śmierci,
zostawi
rysę,między datami od do,jakimiś wspomnieniami.